środa, 27 lipca 2016

Włosowa pielęgnacja- moja droga do naturalności

Jestem właścicielką włosów wysoko porowatych. Odkąd pamiętam miały skłonność do puszenia i kręcenia, jeszcze zanim wpadłam na jeden z głupszych pomysłów w swoim życiu i zaczęłam je farbować. Po niemal 12 latach malowania włosów na głęboką czerń, i kiedy poczułam impuls po zamknięciu pewnego rozdziału w swoim życiu, postanowiłam coś zmienić. I, jak to zwykle u kobiet bywa, zmiany wizualne zaczęłam od włosów. Po wcześniejszych próbach samodzielnego rozjaśniania włosów, zakończonych fiaskiem zresztą, udałam się po pomoc do znajomej fryzjerki. Powrót do naturalnego koloru zaczęłyśmy od profesjonalnej dekoloryzacji, w marcu 2015. 
Kolor wyjściowy: 
Koloru docelowego nie jestem w stanie określić. Sądząc po dość dużym już odroście coś pomiędzy ciemnym blondem/jasnym brązem. Niestety zapomniałam już, jaki był mój naturalny kolor włosów. Na zdjęciach z dzieciństwa mam na włosach platynowy blond :O. Co dalej: oczywiście na jednej dekoloryzacji się nie skończyło. Na jednorazowym skróceniu włosów też nie :(. 
Po pierwszej dekoloryzacji:
I po następnej: 
Po wypłukaniu:
Muszę przyznać, że ruda czupryna bardzo mi się podobała- wyglądała dość intrygująco ;> No dobrze, ale cel był inny, zatem kolejny raz rozjaśnianie i nakładanie coraz jaśniejszych farb. Bardzo zależało mi, aby odcień był chłodny, ze względu na moją dość jasną karnację. Kolor sobie spokojnie jaśniał, ze względu na długi pobyt w szpitalu (5 miesięcy) nie miałam możliwości ich farbowania. Po powrocie do domu, w marcu br. udałam się do ulubionej fryzjerki po odświeżenie fryzury, i pokusiłam się o chłodny odcień kasztanowego brązu, czyli wróciłam niemal do punktu wyjścia...
Mimo wszystko nie żałowałam, bo kolor bardzo mi się podobał, a i chciałam wreszcie pozbyć się irytujących czerwonych refleksów. Zawzięłam się ! Zrobiłam już tak wiele, aby pozbyć się tej diabelskiej czerni, więc szkoda byłoby się teraz poddać.To było moje ostatnie farbowanie włosów. Odstawiłam także prostownicę, którą latami katowałam swoje loczki, powróciłam do stosowania wcierki "Jantar" oraz postawiłam na 100% naturalną pielęgnację, przeznaczoną właśnie dla włosów wysoko porowatych/kręconych. 
Aktualnie wyglądają tak:

 Do pielęgnacji stosuję: szampon z bursztynem "Jantar", maska do włosów Kallos Blueberry, wcierka do włosów z bursztynem "Jantar", Marion olejki orientalne "kokos", płukanka rumiankowa po każdym myciu oraz zupełna nowość w moim kosmetycznym składzie- Nacomi- olej z nasion bawełny. Piszę tą notkę właśnie z wysmarowanym włosiem na głowie :D Jestem niesamowicie ciekawa efektów. O spostrzeżeniach i efektach działania na moich problematycznych włosach innym razem :) Pozdrawiam !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz